-
Rodzina nauczycieli Głowackich zamordowanych w lutym 1944 r. w mieście Ołyka, pow. łucki w woj. wołyńskim, na kilka godzin przed zajęciem miasta przez wojska sowieckie. W tym czasie w Ołyce ukrywało się jeszcze kilkunastu Polaków, pozostali ewakuowali się wcześniej z obstawą oddziału samoobrony do kolonii Przebraże w pow. łuckim, inni wyjechali wcześniej do Łucka.
-
Pogrzeb sześciu Polaków zamordowanych przez UPA w październiku 1943 r. w kolonii Mataszówka, pow. łucki w woj. wołyńskim.
-
Henryk Janaczek ze wsi Siomaki, pow. kowelski w woj. wołyńskim. W wyniku napadu UPA 1 września 1943 r. ciężko ranny, lewa ręka pozostała trwale okaleczona. Wraz z nim w szpitalu w Kowlu przybywała również Janka – poszkodowana w tym samym napadzie koleżanka ze wsi, która na skutek traumy zachorowała psychicznie i dwa lata później zmarła.
Nie ma końca tego nieszczęścia
Nie ma końca
tego nieszczęścia
Moi rodzice z ostatniego sierpnia na 1 września 1943 r. czuwają całą noc. Są zdecydowani opuścić Siomaki i wyjechać do Maciejowa. Wszystko spakowane, śpimy w odzieży. Nagle głos matki – Uciekajcie, gdzie kto może, koniec naszego życia. Biegnę przez podwórko za stodołę, zacząłem biec w stronę lasu, zaczęto strzelać do mnie, początkowo co kilka sekund, a później bardzo często. Poranienie lewej ręki odczułem, w prawą rękę – kiedy byłem ranny – nie odczułem. Dotarłem do Kowla. Niemiecki lekarz skierował mnie do szpitala w Kowlu.
Gdy nastąpiła cisza, matka wyszła z ukrycia, zobaczyła ojca leżącego przed domem na wznak, twarz i oczodoły były zalane krwią, przy trupie siedziały dwa nasze pieski, ciało brata leżało przy brzegu podwórka.
Henryk Janaczek, były mieszkaniec wsi Siomaki, pow. kowelski w woj. wołyńskim.